Kajakowe spotkania z przygodą
Ciepła majowa aura zachęca wszystkich do aktywnego wypoczynku nad wodą. Wychowankowie i pracownicy Zakładu Poprawczego w Kcyni, wspierani sprzętowo i kadrowo przez coraz liczniejszą rzeszę kajakarzy z Koła Turystów Górskich im. Klimka Bachledy w Kcyni, mijające miesiące spędzili na częstych wyprawach kajakowych. Zaangażowaliśmy się w organizację spływów dla różnych szkół i grup mieszkańców na rzekach naszego regionu. Obfite opady deszczu na przełomie stycznia, lutego i marca spowodowały znaczący wzrost poziomu wód w naszych rzekach. Zorganizowaliśmy liczne spływy (do 12.05.2024 było ich w tym roku szkolnym 52) na Kcyniance, Gąsawce, Rokitce, Orli, Noteci. Gościliśmy również na Brdzie, Gwdzie, Gardędze, Osie, Piławie, Pękawie, Płytnicy, Dobrzycy, Rurzycy, Drawie, Czarnej, Łobżonce, Studnicy i Stołuni. Najbardziej jednak cieszyła nas nie taka duża liczba zorganizowanych spływów, lecz to, w jaki sposób kajakarstwo zmieniało postawy i zachowania wielu naszych znajomych. Rola kajakarstwa ekstremalnego, tak zwanego „zwałkowego” w socjalizacji postaw wśród młodzieży została już dawno przez nas sprawdzona i jest nadal efektywnie wykorzystywana w pracy codziennej. Wychowankowie naszej placówki z wielkim profesjonalizmem i wyczuciem, asekurując początkujących kajakarzy, doskonale wykonywali swoje obowiązki w czasie spływów. Słowa uznania i wdzięczności uczestników spływów pod ich adresem były w pełni uzasadnione i napełniały nas - wychowawców dumą i satysfakcją. W naszej trudnej, pełnej przeciwności pracy wychowawczej czasem jest to jedyne uznanie - uśmiech i życzliwość uczestników wypraw kajakowych. Pozwalają ono kontynuować realizację celów wybranego programu wychowawczego „Bezpieczne Kajakarstwo”.
W czasie spływów zimowych i wczesnowiosennych, gdy zmagaliśmy się nie tylko z chłodem, ale również z minusowymi temperaturami, odkrywaliśmy na nowo uroki naszych regionalnych rzek. Ich charakter zmienia się zawsze w zależności od pory roku i pogody, czaruje, zaskakuje i zniewala. Dlatego tak często do nich wracamy. Zachwycała nas tak niedoceniana swymi bystrzami Kcynianka, wijąca się malachitową wstążką, mieniącą się srebrnymi odblaskami w porannym słońcu. Płynąc w głębokim wąwozie, upudrowanym porannym mrozem, nieopodal Smogulca jest ona tak blisko Kcyni i tak nierzeczywista... Nieziemsko dzwoniły girlandami lodowe sople porywane wezbraną wodą na niewielkich szypotach i bobrzych tamach. Wiatr szemrał i czarował nas wśród suchych trzcinowisk i oparzelisk w rejonie ruin młyna w Karłowie.
W każdym roku mamy zaszczyt przeżyć wyjątkową przygodę kajakową, niosącą ze sobą wspaniałe przeżycia i ogrom wrażeń. W zeszłym roku był to spływ tatrzańską rzeką Białką. Po raz pierwszy zmierzyliśmy się wtedy z górską rzeką. Obecny rok zaczęliśmy serią spływów na naszym ulubionym „poligonie kajakowym”, czyli na Łobżonce na odcinku z Kościerzyna Wielkiego do Klawka. Ujęły nas życzliwość i zainteresowanie mieszkańców okolicznych wsi. Nasze zimowe i wczesnowiosenne spływy na ekstremalnym odcinku tej wielkopolskiej rzeki wpisały się w koloryt życia tych serdecznych ludzi. A szczere słowa uznania i gratulacje na mecie spływu w Klawku utwierdzały nas w naszym działaniu. Wysoki stan wody umożliwił efektywne zmierzenie się z licznymi zwalonymi drzewami i pokonanie tego odcinka w rekordowym czasie. Rzeką, która postawiła przed mami najtrudniejsze przeszkody i największe wymagania była podgrudziądzka Gardęga i to ona dzierży obecnie palmę tej najlepszej w bieżącym roku. Do Gardęgi w świecie kajakowym przylgnął przydomek „kujawsko-pomorski hydro-młynek”. Kilkukrotnie już mieliśmy przyjemność spłynąć jej najbardziej przełomowym odcinkiem z Sobótki do Rogóźna. Nie są nam obce liczne przeszkody, wartki nurt na głazowiskach i bystrzach, z których ona słynie. Po raz pierwszy jednakże mieliśmy tak wysoki poziom wody! Skala trudności została zwielokrotniona! Smaczku dodawał fakt uczestnictwa w naszym spływie nowych przyjaciół z Piły, Więcborka i Olsztyna, którzy nie znali tej rzeki. Gwałtowny nurt rzeki szybko porwał nasze kajaki w głąb wąskiego wąwozu. Zwalone drzewa wymuszały od nas błyskawicznych decyzji, w jaki sposób je pokonać. Nurkowaliśmy pod nimi, skakaliśmy nad nimi… Nawzajem się asekurując przerzucaliśmy swoje kajaki mimo to nie obeszło się bez kabin i wywrotek. Woda kipiała wściekłymi warkoczami na licznych bystrzach, wprost „gotowała” się pod kajakami w gwałtownych kipielach. Rozbryzgiwała się pióropuszami kropel wody mieniącymi się kolorami tęczy na naszych rozgorączkowanych twarzach, gdy kajaki nasze nurkowały w wysokich falach… był to prawdziwy żywioł. Dziewięciokilometrowy odcinek rzeki spłynęliśmy w doskonałych humorach, zmęczeni i szczęśliwi wyszliśmy z kajaków przy ruinach młyna w Rogóźnie. To było psychiczne oczyszczenie, swoiste katharsis… Gratulując sobie nawzajem wytrwałości w czasie spływu, odkrywaliśmy w sobie olbrzymie pokłady pozytywnej energii. Jakże smakowała nam na mecie słodka herbata z imbirem i cytryną…
Ileż radości mieliśmy organizując w mijających miesiącach liczne spływy na rzece Orli i Rokitce. Na początku roku w śniegu i mrozie przebijaliśmy się wytrwale przez skorupę lodową nawzajem sobie pomagając i asekurując się. Później już w wiosennej aurze rozlane na całą szerokość doliny rzecznej pozwalały omijać większość przeszkód łąkami. Jakże piękną rzeką jest Orla, gdy rozlana szeroko zmienia się z niewielkiego ruczaju w prawdziwą rzekę. A wąska Rokitka na odcinku z Sadek do Samostrzela przemieniała się przy tak wysokim stanie wody w taką „Małą Gardęgę”, której spłynięcie wymagało doskonałego opanowania różnych technik „zwałkowych” oraz kajakarstwa górskiego. Dlatego gościliśmy na niej doskonale się bawiąc aż czterokrotnie. Ta nasza nakielska „Mała Gardęga” była swoistym deserem po wcześniejszej kajakowej uczcie.
A wyborna i pyszna kawusia dodawała nam animuszu. I na pewno na nią wrócimy! I na rzekę i na kawusię.
Materiał: KTG im. K. Bachledy
Dodaj komentarz
- to dla Ciebie staramy się być najlepsi, a Twoje zdanie bardzo nam w tym pomoże!